Odwiedziło mnie już..

piątek, 19 grudnia 2014

Sword Art Online-czyli jak gówno stało się hitem!

Cześć! W dzisiejszym poście zniechęcę Was do obejrzenia Sword Art Online, w skrócie SAO ^_^
Imię głównego bohatera to Kirigaya Kazuto. W grze o nazwie takiej samej jak tytuł posta (oprócz tej części o gównie i hicie) ma nick Kirito. Tak więc Kirito jest graczem SAO. SAO jest to wirtualna gra, do której gracz przenosi, że tak to ujmę, świadomość, za pomocą urządzonka wyglądającego jak hełm, a nazywanego Nerve Gear. Wszystko ładnie, ślicznie, pięknie, ale nagle wszystkim graczom znikają przyciski wylogowania. Tak oto twórca SAO więzi wszytkich graczy w świecie gry. Ściągnięcie Nerve Gear'a z głowy w świecie rzeczywistym grozi śmiercią nie tylko w grze, ale i w rzeczywistości. Aby uratować sobie życia trzeba zdobyć najwyższe piętro i pokonać super-bossa. Oczywiście jest wiele chętnych, który bardzo szybko giną. Nasz Kirito również tego pragnie (w tym momencie powinnam chociaż naprowadzić Was na właściwy tor myślenia, ale zapewne domyślacie się o co mi chodzi ;) ) Pragnę zaznaczyć, że Kirito jest super przystojniakiem z którym każda dziewczyna z serii chciała by spać bardzo przystojną osobą. Tak więc w trakcie akcji poznaje Asumę. Swoją wielką miłość, dziewczynę, żonę, a potem nawet matkę adoptowanej córki Yui. Nieźle, co nie? Mniejsza o to.
Krótko podstumowując, dla mnie to anime TO ZWYKŁE GÓWNO. I osoby, które lubią tą merię, niech sobie lubią, nie zabraniam, ale WARA MI TU HEJTOWAĆ!! 
Fabuła (jak możecie wywnioskować z mojej narzekaniny) to 2/10
Openingi/endingi: 3/10
Postacie: 4/10
Całokształt: 3/10 :)
A oto pikselkowata rzeczywistość SAO:
od lewej: Asuna i Kirito




A tu dodatkowo córka Yui po środku.


Wiecie co? Podczas szukania obrazków do wrzucenia, zrozumiałam, że nienawidzę tego anime bardziej niż mi się wydawało.... Do następnego..

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

słusznie, SAO jest useless.